Przejdź do głównej zawartości

II MIŁOSNA ETIUDA


II
Ciągle się bała. Wiedziała, że dawno powinna go pożegnać.
Strach przed samotnością po tej nocy we dwoje, był niczym odgłos kamienia spadającego do głębokiej studni.
Włosy ociekały poranną kąpielą. Woda nie była w stanie zmyć pozostałości doznań. Ciągle się skraplały…
Dotychczas nie było jej dane przeżyć czegoś równie pięknego…
Czy kochała???
Nie było jej dane…
Rozbijała słowo na sylaby. Brzmiało, jak natrysk z lodowatą wodą…
Panny młode, ubrane w białe suknie,
kojarzyły jej się raczej z niedźwiedziem polarnym, wdrapującym się na kolejne kry lodowe...
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż nie zna znaczenia słowa miłość. Pozostawała emocjonalną analfabetką przez lat czterdzieści…
Miłość wywoływała w niej niechciane lęki. Rzeczywistość utwierdzała w przekonaniu, iż należy żyć wyłącznie dla siebie.
Miłość własna nabierała w jej mniemaniu górnolotnego znaczenia. Kochała siebie miłością tak gorącą, iż nikt, absolutnie nikt nikt nie był w stanie przelać na nią gorętszego uczucia – aż do tej chwili…
Wytwarzała przeciwciała zapomnienia.
Lepiej, niech już trzaśnie tymi drzwiami i przejdzie w strefę własnego życia… To nie potrwa długo…
Przekręci klucz w zamku, nastawi płytę życia i popadnie w demencję…
Na miłość powinni przepisywać szczepionkę…
Dotychczas ogarniała własne emocje.
Jeszcze tylko raz się przytuli. Skradnie zapach jego skóry i zamknie w kasetce na dwa zamki.
Gdyby włamywacz otworzył wieko i skradł zawartość upomni się o odszkodowanie..
Jeszcze tylko raz…


- Muszę jechać- Przeczesywał jej mokre włosy opuszkami palców.
- Jedź niczego sobie nie obiecywaliśmy…-
Otoczył jej usta tym pocałunkiem, tym którego nigdy nie znała.
Nie potrafi sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek tak go pragnęła…
Dwadzieścia cztery lata…
Oczy się jej zamykały. Robiło się późno. To był jeden z tych ich zwariowanych wieczorów przed odtwarzaczem wideo:
Brat, Adam i … ona…
- Fragles zasnął – Wyszeptał w jej ucho.
Jeszcze moment, a sama by odpłynęła…
- Nie potrafię z tobą oglądać filmów. To wymaga koncentracji,
a przy tobie koncentracja graniczy z akrobacją. Nie jestem cyrkowcem.
Potrzebuję cię przytulać. - Mówili cicho. Czytali z ruchu ust.
Nikt nie powinien poznać ich sekretu. Jeszcze nie teraz…
Przywierał do niej szczupłym ciałem. Drobnymi palcami przeczesywał włosy. Jak dziś – po omacku szukał ust….
- Muszę już iść – Usta ponownie spotkały się w niezgrabnie odciśniętym pocałunku.
- Jak mogłaś mnie tak wystawić w tego Sylwestra?- Wyszeptał.
- Kto by cię brał poważnie Kermit? Jesteś specjalistą w nawijaniu makaronu na uszy- Delikatnie wypychała go w stronę drzwi.
Pod kocem zostawiali tajemnicę miłości…





Komentarze

  1. Great post.

    New Post - http://www.exclusivebeautydiary.com/2020/01/biobaza-exclusive-eye-gel_19.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

I R MIŁOSNA ETIUDA

JOANNA KRZYK MIŁOSNA ETIUDA „ To był jej pociąg. Ten ostatni. To był pociąg do miłości. Zdążył ruszyć, gdy wskoczyła do ostatniego wagonu. Dawno zapomniała o minionych latach, przeżytych w totalnej pustce – bez niego… Czuła się tak, jakby w jej życiorysie nie było tej długiej przerwy. Tylko te dzieci, które rosną zbyt szybko, jakby ktoś szprycował je nieustannie sterydami” I Chowała się w niego niczym w parasol, który chronił ją przed dniem. Nie lubiła jasności… Blask poranka zaostrzał kontury twarzy, odkrywał starość. Kradł zapach, w zazdrości o dzień. Z magiczną siłą przenosiła się w receptory jego skóry. Znowu światło… Pragnęła żyć w niekończącej się nocy jego ciała. - Malutka boję się, że cię zgniotę – Szeptał, wnikając w nią całym sobą. Nie była już Ewką. Była w nim. On w niej. Zabierała mu skórę, aby chwilę w niej pomieszkać. - Nigdy nikogo tak nie kochałem. Przez te lata tkwisz we mnie tak głęboko, że nie potrafię

III R ETIUDY

III Cisza… Taka lekka. Symfonia spokoju. Upajała się koncertem granym na trzy. Tyk, tyk, tyk – zegar wygrywał hejnał wolnego przemijania. Ponownie sama z sobą na trzy. W oddechu, w którym ciągle był. Odgradzała się od jego żaru, drzwiami zamkniętymi na trzy. Magiczna liczba oddechów z żarem i murzyńskim zadem. Na trzy zapominała o huraganie miłości. Na trzy zniknie wszystko, oprócz zapachu jego skóry. Powietrze gęstnieje od aromatu męskości – ono nie znało czasu, nie słyszało taktu wygrywanego na trzy… Drgało gęstym wspomnieniem. Testosteron ciągle tańczył na czerwcowych nutach południa. Wnikał porami skóry, pieszcząc receptory dotykiem minionego. Burzył aurę spokoju. Palcami wspomnienia dotykała chwilę. Nadal była gorąca… Na trzy… Czy tego chciała: Wyczekiwania, tęsknoty romantycznych banałów??? Miała przecież tę swoją ciszę, zatopioną w szczęśliwej sekundzie samotności.. Odgłos wiadomości, niczym uderzenie granatu w bazę cywilów, zakłó